Dawno, dawno temu dorwałem album „Country Bullshit”, do którego po kilkukrotnym przesłuchaniu już nie wróciłem . Nie dlatego, że była to zła płyta, po prostu nie brzmiała jak Ghoultown, a takiej wtedy właśnie muzyki szukałem. Kilka dni temu znalazłem płytę „Hellfire Hymns”. Teraz się zastanawiam dlaczego wcześniej nic nie dostrzegłem w tej kapeli.
Those Poor Bastards to dwaj panowie: Lonesome Wyatt i The Minister. Do tej pory wydali trzy płyty: “Country Bullshit” (2004), “Songs of Desperation” (2005), oraz “Hellfire Hymns” (2007). 11 marca ukarze się ich kolejna płyta długogrająca zatytułowana „The Plague”. Jak sami się określają ich muzyka to Gothic Country, co wydaje mi się określeniem jak najbardziej prawdziwym. „Hellfire Hymns” zawiera 16 kompozycji, które średnio trwają 2-3 minuty (akurat tyle). Na płycie słychać wpływy muzyczne, między innymi Johnny’ego Cash’a jak i też Rozz’a Williams’a (którego wymieniają na swoim myspace). Płyta jest raczej spokojna i nie ma na niej przebojowych kawałków (może z wyjątkiem „Farewell Happy Fields”, ale uważam go za jeden z gorszych utworów na płycie.) Bardzo dobrym pomysłem jest użycie banjo, które nadaje utworom specyficznego klimatu. Dużo tutaj różnego rodzaju szumów, trzasków, wiejącego wiatru wszystko to pomaga w stworzeniu atmosfery prawdziwego amerykańskiego południa (no może trochę mroczniejszego). Nie ma tu dwóch takich samych kompozycji. Mamy jakby zagrany w saloonie – „Have I been Faithful? ”, brzmiący jak marsz pogrzebowy zagrany na banjo przez pijanego kowboja – „Where She Been?” oraz ostatni kawałek kojarzący mi się z akustycznymi dokonaniami Deine Lakaien – „Everything is Gone”. Jedyne co mnie drażni to pojawiające się miejscami wokale a la pan Manson.
Bardzo dobra płyta która, zagości u mnie na pewno na dłuższy czas w odtwarzaczu. Plusem tej płyty jest to że może się spodobać nawet tym którzy nie przepadają za chłopakami z południa i ich muzyką.
Those Poor Bastards – “Hellfire Hymns” – Tribulation Recording Company 2007