Po opuszczeniu w 1986 roku The Sisters of Mercy Wayne Hussey pociągnął za sobą również basistę Craiga Adamsa i założył własny zespół – The Mission. Rozczarowani będą jednak ci, którzy chcieliby spodziewać się po tym zespole grania a’la Siostry. Być może da się tu na siłę znaleźć pewne punkty wspólne, ale muzyka The Mission jest o wiele bardziej przystępna – powiedziałbym, że jest to takie bezpretensjonalne skrzyżowanie pop rocka z gotykiem. “God’s own medicine” to przede wszystkim wpadające w ucho melodie, lekkie gitary, średnio szybkie tempa i łagodny wokal Husseya. Gdzieniegdzie pojawiają się krótkie solóweczki i dodatkowe instrumenty – między innymi skrzypce i świetnie wykorzystana gitara dwunastostrunowa, która sprawia, że muzyka The Mission jest na tej płycie nie do podrobienia (solówka w “Severina” brzmi niemal jak w ukraińskiej muzyce ludowej). Wszystko to po ponad dwudziestu latach wciąż brzmi świeżo i przebojowo.
Taki album w sumie w ogóle nie powinien mi się spodobać, ale jednak ma w sobie coś, co sprawia, że regularnie do niego wracam. Na deathrockową potańcówę raczej się nie nada, ale na kolację we dwoje (obowiązkowo przy świecach) – jak najbardziej, więc na wszelki wypadek warto się w niego zaopatrzyć, tym bardziej, że jest w Polsce dostępny za grosze.
The Mission – “God’s Own Medicine” – Mercury 1987