Nagły błysk świateł nad szosą, jadącemu drogą samochodowi blokuje drogę lądujący ze świstem latający spodek, z którego wysiadają właśnie kosmici o wyglądzie owocowej galaretki; to mógłby być scenariusz do jakiegoś filmu science-fiction, ale również w takim nastroju utrzymana jest płyta “Target: Draculon”. Natomiast sami The Ghastly Ones to grupa muzyczna powstała w 1996 roku w Van Nuys w Kalifornii, grająca muzykę surf-rock, a właściwie jej horrorową odmianę, czyli horror-surf. Nie jest to bynajmniej odmiana gotyku, a raczej rock’n’rolla, czyli mieszanka bluesa, country, swingu, muzyki latynoskiej, z późniejszymi wpływami punka. Temat horroru, zombie, wampirów i cmentarza jak się okazuje można odnaleźć poza ogólnie pojętym nurtem muzyki gothic czy “oldskull”, a nawet ogólnie poza muzyką rockową w jej dzisiejszym kształcie. Surf ogólnie znany był bardziej w czasach, kiedy powstawał, czyli w latach 50′, natomiast dziś słyszymy go czasem w reklamach telewizyjnych lub w filmach nawet tak znanych, jak Pulp Fiction czy Desperados, jest niezwykle melodyjny i energiczny, więc łatwo wpada w ucho i jest rozpoznawalny, ale ciągle brakuje zespołów specjalizujących się w stylu surfowym, a na pewno nie ma ich wielu w Europie. Specyficzną cechą surfu jest zadziwiająca dbałość o archaiczne brzmienie jakby wszystko było rzeczywiście nagrywane w czasach Elvisa i Chucka Berry’ego. Gitara rytmiczna (najczęściej Fender) z szybkim, precyzyjnym i klarownym kostkowaniem po strunach, wibrafonowe organy, czasem akurat w przypadku Ghastly brzmiące jak klawesyn z cmentarnej kapliczki (utwór: “Shockmonster Stop”), oraz zapewne archaiczne metody rejestracji dźwięku. Choć w muzyce The Ghastly Ones nie brakuje elementów westernu, meksykańskich mariachi i opustoszałych miasteczek pełnych duchów poszukiwaczy złota i martwych rewolwerowców to album: “Target: Draculon” jest tym razem wycieczką w tematykę tanich niskobudżetowych filmów science-fiction jakie powstawały masowo w latach 60′ przedstawionych w formie instrumentalnych, energicznych, choć nastrojowych kompozycji bazujących na klasycznym brzmieniu rock’n’rolla.
“Now Fear This” to najlepszy tego przykład, szybki i energiczny jak warkot cadillaca. A że brakuje tekstu to moja wyobraźnia podpowiada mi że to zapewne jakiś latający spodek ściga uciekający nocą samochód, zwłaszcza, że następujący po nim przerywnik to dialog na pokładzie latającego spodka uciszony krzykiem dominującej kosmitki, i zdziwienie porwanych ziemian. Inny utwór, “Without Warning”, to jakby antologia spaghetti-westernu, bo płynnie zmieniające się melodie są jakby żywcem zaczerpnięte z Bonanzy i innych tego typu filmów. “Brand New Sin” jest z kolei ukłonem w stronę klasycznego punka, rodzynkiem brzmiącym jak The Ramones, lecz zagranego z charakterystyczną dla Ghastly Ones precyzją. Na płycie nie ma ani jednego kiepskiego utworu, ale można wśród nich wyszczególnić kilka wybitnych np.: “Llorona”, “Full Throttle, Empty Bottle” czy wieńczący dzieło “Orbitron”. Polecam gorąco, do odkrywania tych rejonów muzyki.
Gothfryd
The Ghastly Ones – “Target: Draculon” – Zombie A Go-Go Records 2006