Jeżeli lubujesz się w pompatycznych wypocinach spod znaku Lacrimosy, kręcą Cię onanistyczne hymny dla pryszczatej młodzieży nagrywane przez Artrosis, bądź gustujesz w 666 wodzie po kisielu z Sistersów i Fieldsów to lepiej omijaj tę płytę szerokim łukiem. Omijaj, jeżeli chcesz pozostać w błogiej niewiedzy dotyczącej tego jak powinno brzmieć ostre i mroczne granie. Natomiast wszystkich tych, którym, podczas słuchania schizofrenicznej muzy Rudimentary Peni lub Ciril chodzą po plecach ciary zapraszam do zanurzenia się w dźwiękowy koszmar przygotowany przez The Daily Void.
Ta amerykańska załoga składająca się z czterech niepozornie wyglądających panów, już od pierwszych taktów nie pozostawia słuchacza obojętnym. Każdy z jedenastu znajdujących się na płycie utworów poraża obłąkanym, klimatem, ostrością rozwichrzonych gitar i jadowitym, potępieńczym wokalem. Bezsprzecznie widać tu, że chłopaki celująco odrobili pracę domową ze wspominanego już Rudmientary Peni. W porównaniu jednak do załogi Nicka Blinko, The Daily Void cechuje większa melodyjność i zadziwiająca intensywność niemal wszystkich numerów, które tworzą smakowitą miksturę mroku, agresji i szaleństwa.
Praktycznie cały album wypełniony jest potencjalnymi killerami, które sprawią, że niejeden pasjonat mrocznych czadów, zapała do niego gorącą miłością, czego oznaką będą latające w brzuchu nietoperze (w żadnym wypadku nie motyle). Zdecydowana część utworów zagrana jest w szybkich tempach, choć zdarzają się też wolniejsze fragmenty, w których gitara emituje momentami chrobotliwe, okołonoisowe dźwięki. Najbardziej jednak zapadają w pamięć takie kawałki, jak niepokojący “Devil’s Gold Window”, w którym poszarpany i nerwowy gitarowy riff może kojarzyć się z Shellac’iem, “The Man W/O a Face”, “Tapewurm” oraz makabryczny “Suprise” z refrenem utrzymanym w konwencji groteskowej wyliczanki dzieciaków, których ojciec pracuje w rzeźni: “Suprise, suprise You lost your eyes” … Największą i jedyną wadą “Identifaction Code” jest jej stosunkowo krótki czas trwania, który wynosi niewiele ponad 23 minuty.
Podsumowując The Daily Void to lektura obowiązkowa dla każdego miłośnika podanych na ostro mroków. Kapela ta doskonale wypełnia znajdującą się na deathrockowej scenie niszę na solidne zakorzenione w punku łojenie, które nie stacza się w metalową toporność i dalekie jest od popadania w karykaturalną sztuczność czy bezwiedny epigonizm. Daily Void to deathrock / death punk najwyższej próby, który kosi bez cienia litości, niczym szwadron kościuszkowskich kosynierów. Polecam! Polecam! I jeszcze raz polecam!
The Daily Void – “Identification Code: 5271-684346864436-4519” – Dead Beat Records 2007