Jeżeli ktoś uważa, że w dobie Internetu zdobycie informacji na temat zespołu, bądź też artysty jest kwestią kilku minut, niech postara się poszukać obszernej biografii Sopor Aeternus & the Ensemble of Shadows, albo wyczerpującego wywiadu z jego założycielką. Rozczarowanie będzie spore, bo – oprócz kilku faktów – nie wiele wiadomo o tym projekcie. Legendy głoszą, że powstał pod koniec lat osiemdziesiątych w Niemczech, kiedy kilku muzyków postanowiło stworzyć trylogię, nagraną na kasetach magnetofonowych. Później nastąpiło kilka zmian w szeregach grupy, a następnie podpisanie kontraktu z wytwórnią “Apocalyptic Visions”. Liderką (liderem?) Sopor Aeternus jest tajemnicza Anna-Varney Cantodea – artystka nie gra koncertów, a wywiady można przeprowadzić z nią jedynie za pomocą faksu. Na temat jej osoby krąży wiele plotek – powiada się, że miała trudne dzieciństwo i żyła w depresji, jednak najbardziej interesująca jest kwestia jej płci: powszechnie mówi się, że urodziła się w ciele mężczyzny, jednak w żaden sposób się nim nie czuła. Równie skomplikowana, jak osobowość Niemki, jest tworzona przez nią (niego?) muzyka – nie bez powodu projekt nosi nazwę “Sen Śmierci”.
“Songs from the Inverted Womb” to album wydany na przełomie XX i XXI wieku, dedykowany zmarłemu w wieku sześciu lat chłopcu. Emocje zawarte na płycie potrafią wstrząsnąć słuchaczem, o ile już wcześniej nie jest on zdruzgotany. Wszystkie smutki, żale i tęsknoty zostały wysunięte na pierwszy plan, a schizofreniczne wokalizy pełne są niepokoju i rozpaczy. Negatywne uczucia otaczają nas zewsząd i wbijają się w głowy z ogromną siłą. Nie da się ukryć, że to właśnie emocje są kluczem do “Songs from the Inverted Womb”, jednak efekt nie zostałby osiągnięty bez warstwy brzmieniowej. Pod tym względem album to niesamowity kolaż dźwięków – są nawiązania do muzyki klasycznej, neofolku, darkwave, a wszystko okraszone jest szczyptą elektroniki. Bardzo często pojawiają się instrumenty dęte, które swoim szorstkim brzmieniem burzą harmonię i porządek utworów. Słychać to przede wszystkim w nagraniu “Saturn Devouring His Children”, gdzie tworzą pewien kontrast do doskonałego klawiszowego motywu. Nie sposób też uniknąć skojarzeń ze sceną dark cabaret – takową przywodzi na myśl przede wszystkim wokal. Łatwo wychwycić to w utworze “Eldorado”, który – nawiasem mówiąc – jest moim faworytem na płycie. Jeżeli ktoś szukałby próbek albumu, proponuję zapoznać się właśnie z tą kompozycją – zawiera wszystko to, co najlepsze na “Songs from the Inverted Womb”, a dodatkowo słychać w nim pewne orientalne wstawki.
Album polecam każdemu, kto szuka w muzyce wrażeń i sporej dawki emocji. Od razu ostrzegam jednak, że potrzeba sporo czasu, aby osłuchać się z materiałem – jest on trudny i wymaga od słuchacza dużej cierpliwości oraz otwartej wyobraźni. Po kilkunastu przesłuchaniach śmiałek będzie poświęcał czas już tylko na wizyty u psychologa…
Sopor Aeternus & The Ensemble Of Shadows – “Songs From The Inverted Womb” – Apocalyptic Vision 2001