Šiaures Kryptis – “Kierunek Północ” – grupa założona w 1987 roku przez naszych litewskich sąsiadów miała dość typowy start. Przyszli muzycy poznali się w technikum budowlanym, do którego wspólnie uczęszczali. Początki są jednak ciekawe o tyle, że chłopaki, zanim chwycili w garść jakąkolwiek gitarę, prowadzili dyskoteki szkolne. Wkrótce jednak dostali szansę na awans, gdyż rozpadła się szkolna kapela, zwalniając tym samym salę prób. Na Litwie jednak było nieco inaczej niż u nas – gdy my musieliśmy w nieskończoność odkładać, by kupić sobie najgorszego Fendera lub najlepiej wystrugać gitarę samemu, szkolne kapele na Litwie otrzymywały od reżimowych instytucji instrumenty, oczywiście wraz z warunkami co i jak grać. Jednak odśpiewanie od czasu do czasu kilku modnych hiciorów było niską ceną za posiadanie instrumentów na własność. Kombinowanie z ruskimi syntezatorami i raczej tanimi gitarami w szkolnej sali prób zaowocowało w 1993 roku albumem Netiekto, wydanym jedynie na kasecie.
Płyta zaczyna się dość energicznie i stosunkowo pogodnie (pewnie pozostałości z grania owych modnych hiciorów), lecz drugi utwór już mocno zagęszcza klimat. Melodyjny i dość ponury bas wraz z wokalem kierują piosenką, podczas gdy gitary właściwie tylko robią za tło. Całość kojarzy się z raczej nieprzyjemnym i dusznym snem. Tajemniczo brzmiący język litewski dokłada tylko do całej atmosfery. Trzeci utwór znów przyspiesza, słychać, że chłopaki chcieli trochę popankować i mocniej poszarpać druta. Słychać też trochę kombinowania – a to cymbałki, a to saksofon, jednak wszystko ma swoje miejsce. Mając wciąż w pamięci poprzedni kawałek, już słychać różnorodność tego zespołu, wyraźnie zaznacza się też wszechstronność wokalisty. Kolejny kawałek to znów nastrojowy zjazd w dół – chociaż nie bez energii. Tytuł, czyli Miasto i atmosfera piosenki nieuchronnie wywołują u mnie wizje wprost z Metropolis Langa. W utworze ukazuje się moim zdaniem klucz do muzyki Šiaures Kryptis – ukryte w tle, ledwo dosłyszalne klawisze, analogicznie w innych utworach saksofon lub czasem jakiś syntezator – wyraźnie, lecz często nieświadomie dla słuchacza potrafią zmienić atmosferę utworu. Karo daina to chyba najbardziej ognisty kawałek na płycie – trzeba jednak przyznać, że czadowanie w wykonaniu zespołu jest dość ponure. Niemniej tkwi w tym jakaś energia i słychać w powietrzu tę Wojenną piosenkę. Po chwili znów przeskok, wojnę przerywa dość pogodna piosenka o jesieni. Jednak ma ona swój urok, pewnie przez najbardziej “swojski” instrument na świecie – akordeon. Vakaras to już raczej refleksja i poezja, co od początku podkreślają skrzypce. Brak tu jednak przesadnego dramatyzmu i utwór dobrze się broni, nawet przy całej swojej emocjonalności. Rytm raczej nie pozwala przesadnie popaść w poetyckie zadumanie (czyt. poetycką nudę), co jest trafnym wyrównaniem. Skęstant to nostalgiczna wycieczka w przeszłość. Jest to w pewnym sensie punkt przełomowy płyty (złośliwi powiedzieliby, że Skęstant – Tonąc, płyta odbija się od dna). Początek kolejnego kawałka narzuca pytanie: Czyż to nie Bauhaus? Perkusja, charakterystyczne gitary wywołują raczej jednoznaczne skojarzenia. To chyba najbardziej post-punkowy kawałek z płyty – bas pracuje żwawo jak trzeba, gitary strun brzmią jak zrobione z blaszanych puszek, wokalista jak zwykle nie zostaje w tyle i pokazuje na co go stać. Tik to mój faworyt. Klimatem nawiązuje nieco do utworu drugiego. Prostota wykonania paradoksalnie nadaje piosence mocy. Głównym instrumentem jest wokal, reszta właściwie robi tylko za tło, pomaga kształtować atmosferę (dość istotny jest saksofon, który również pojawił się w drugim utworze). Przedostatni utwór rozładowuje atmosferę – jest pogodniejszy, i moim zdaniem byłby on idealnym zakończeniem. Niestety muzycy zdecydowali się wrzucić jeszcze jeden, który, jako jedyny na albumie utwór, jest mi obojętny.
Netiekto to dość zróżnicowana nastrojowo płyta, tym niemniej słuchanie jej “na raz” i częste przejścia z jednego nastroju w drugi nie wywołają u słuchacza poczucia dysonansu. Płyta broni się właśnie swoją rozmaitością, klimatem, mimo czasem wyraźnie słyszalnych inspiracji – również oryginalnością. Nie nazwałbym jej w pełni post-punkową, jednak elementy gatunku są słyszalne. Ważną zaletą płyty jest to, że nie ma na niej pustki, wszystko znajduje swoje miejsce. Polecam wszystkim miłośnikom gatunku i nie tylko.
Karol Zacharzewski
Šiaures Kryptis – “Netiekto” – Zona Records 1993