Przez cały czas słuchania tej płyty kołatała mi się po głowie myśl: “gdzie ja to już słyszałem? skąd ja ich znam?”. Okazało się, że nie znałem ich wcześniej, ale po dłuższym, mocno wytężonym wysiłku przypomniało mi się, czemu znam ich muzykę – po prostu grają niemal tak samo, jak Osaka Popstar – punkowa supergrupa złożona z muzyków Misfits, Black Flag, The Voidoids i Ramones. Łudząco podobny wokal i równie podobne kompozycje – tyle, że Serpenteens powstali kilka lat przed Osaka Popstar, więc nie ma tu mowy o kopiowaniu.
Muzyka Serpenteens to miks punk rocka, popu i starego rock’n’rolla z obowiązkowymi tekstami traktującymi z przymrużeniem oka tematy taniego kina grozy. Trochę może się to kojarzyć z Zombiną and The Skeletones, ale jest to dosyć luźne skojarzenie. Kiedyś pewnie bym na ich punkcie oszalał, ale teraz takie kapele (za wyjątkiem wspomnianej Zombiny) średnio mnie kręcą, dlatego i przy tym albumie nie skaczę po pokoju. Zagrane jest to dobrze, z obowiązkową dawką melodii i ładnymi chórkami, ale jednak zbyt ugrzecznione i łagodne. Na imprezę z ludźmi, którzy horror-punka nie czają pewnie byłoby w sam raz, ale to jednak trochę za mało. Choć na koncercie, podobnie jak w przypadku T-Virus, pewnie się ta muzyka sprawdza wyśmienicie.
Serpenteens – “Dead Men Walking” – Blood and Guts Records 2006