Gotyk w swoim najdoskonalszym garniturku, zarówno muzycznym i wizualnym. Okładka, której nie dopuściłby do publikacji nasz obecny minister edukacji, widnieje na niej zakonnica unosząca swój habit i odsłaniająca dość obfity zarost łonowy. Z tyłu również szokujące „malowidło” przedstawiające matkę duszącą własne dziecko, to również nie jest przykładem zachowań jakie propaguje LPRJ.Nie znam całej dyskografii zespołu ale to najlepszy album z tych trzech płyt jakie znam. Zimna punkowo rzężąca gitara, miarowa perkusja, gdzieniegdzie kościelne dzwony i organy a przede wszystkim wokal. Męski należy do faceta o pseudonimie Eve Evangel i żeński towarzyszącej mu Celine C. Angel. Można je pomylić z głosami dobrze nam znanego duetu Lacrimosa. Lecz w przeciwieństwie do Lacrimosy aż do obrzydliwości przesiąkniętej teatralnym patosem Sanguis Et Cinis jest bardziej chłodne, surowe, pierwotne i zdecydowanie mniej metalowe. Polecam pierwszy utwór Phoenix zaczynający się przydługawym fortepianowym intro ale przechodzącym w ostry rockowy charakter okraszony dzwonami oraz Nicht Mein Schicksal? z krótko ciętymi riffami.minorowej gitary. Zato kawałki Das Glaserne Zimmer i Die Braut Im Regen brzmią bardziej jak Sisters Of Mercy.
Gothfryd
Sanguis Et Cinis – “Wie Der Unberuhrte Traum Einer Jungfrau” – Trinity Records 1998