Tu już Nick Blinko pojechał po całości. Kawałków jest 30, a cała płyta trwa 42 minuty. Nick śpiewa na różne sposoby – wrzeszczy, wygłupia się, śpiewa – jeśli chodzi o warstwę wokalną, to na pewno się nie znudzimy. W kwestii muzycznej podobnie. Kawałki są różnorodne, coraz więcej w nich wpływów deathrocka, a w tekstach – H.P. Lovecrafta i horroru. Wystarczy spojrzeć na tytuły: “The horrors in the museum”, “The evil clergyman”, “Imps of the Perverse”, “Gentlemen prefer blood”… Nikt normalny by tego nie stworzył. Opisać się nie da – trzeba posłuchać, bo tylko wtedy usłyszymy, co potrafi stworzyć wariat i dwóch pozostałych muzyków, co do których normalności również mam wątpliwości.
Rudimentary Peni – “Cacophony” – Outer Himilayan Records 1987