Rudimentary Peni

Rudimentary Peni Rudimentary Peni to jeden z tych zespołów, które na Zachodzie cieszą się zasłużonym statusem legendy, natomiast w Polsce znają go jedynie nieliczni. Mimo iż działają nieprzerwanie od 1980 roku, wciąż niewiele na ich temat wiadomo, jako że bardzo rzadko udzielają wywiadów, a koncertów nie grają już od lat osiemdziesiątych. Trudno jest również znaleźć jakiekolwiek fotografie zespołu. Wokół Rudimentary Peni narosło wiele mitów i nigdy nie potwierdzonych historii; w poniższej biografii postaram się rozwiać bądź potwierdzić przynajmniej część z nich.

Historia zaczyna się w 1980 roku dzięki spotkaniu Nicka Blinko, Granta Matthewsa i Jona Greenville. Jak się okazuje, jest to idealny skład, jako że panowie ci przez wszystkie następne lata będą tworzyć Rudimentary Peni, zajmując odpowiednio stanowiska gitarzysty/wokalisty, basisty i perkusisty. Skąd pomysł na nazwę? Wytłumaczył to Matthews w wywiadzie dla Maximum Rock’n’Rolla z 2003 roku: “Gdy uczyłem się w szkole biologii, dowiedziałem się, że w okresie płodowym łechtaczka jest szczątkowym penisem”. Szczątkowy penis to po angielsku “Rudimentary penis”.

Zainspirowany początkowo takimi załogami, jak The Damned, Sex Pistols i Discharge zespół wydał wkrótce swą pierwszą EP-kę, a na żywo zadebiutował w Londynie w roku 1981 jako support dla anarcho-punkowych Flux of Pink Indians. Tu warto wspomnieć o tym, co do dziś wzbudza emocje, a mianowicie o relacjach Rudimentary Peni z polityką. Przez wielu uważani za kapelę anarchistyczną, w zasadzie nie mieli z całym tym ruchem zbyt wiele wspólnego poza wydaniem części swojego materiału w wytwórni należącej do Crass oraz kilkoma wczesnymi tekstami, które nawiązywały do tematów społeczno – politycznych. Warto jednak zauważyć, że dotyczyło to jedynie dwóch pierwszych EP-ek zespołu, wydanych jeszcze przed nagraniem pierwszego pełnowymiarowego albumu. Wiązało się to z naiwnymi, młodzieńczymi wierzeniami Granta Matthewsa i nie były pisane przez Nicka Blinko (który stworzył zdecydowaną większość liryków zespołu), ani nawet akceptowane przez Jona Greenville, który – jak wspomina po latach Blinko w swej książce “The Primal Screamer” – “nawet nie był wegetarianinem”. Grant przyznał z kolei po latach w wywiadzie dla magazynu Plan B: „Byłem jedynym z nas, który kiedykolwiek interesował się polityką, chociaż nigdy nie określałem się jako anarchista”.

Zespół stosunkowo szybko odszedł więc od treści społeczno-politycznych, by penetrować tekstowo zupełnie inną tematykę. Nick, obsesyjnie wręcz zafascynowany twórczością Howarda Philipsa Lovecrafta, zaczął tworzyć teksty pełne makabry, na czele z takimi tematami, jak śmierć, zwłoki, samobójcze depresje, trumny i tak dalej. Za tym wszystkim poszła niepokojąca, mroczna oprawa graficzna (także autorstwa Blinko) oraz muzyka, która również stała się o wiele mroczniejsza i pomimo tego, że zachowała ona pewne elementy z wczesnego oblicza zespołu (szybkie tempa, niewielka długość poszczególnych utworów), zaczęła bardziej operować klimatem grozy. Tu warto wspomnieć o fakcie, że Nick Blinko jest autentycznym posiadaczem żółtych papierów, a przez pewien czas przebywał nawet w zakładzie psychiatrycznym – cierpi on na zaburzenia schizoafektywne, będące połączeniem schizofrenii (objawiającej się poprzez upośledzenie wyrażania bądź postrzegania rzeczywistości) oraz chorób afektywnych (odpowiedzialnych za zaburzenia nastroju, emocji i aktywności). Schizofrenicznym alter ego Nicka jest między innymi papież Adrian XXXVII.

Rudimentary Peni W 1983 roku ukazuje się “Death church” – pierwsze długogrające wydawnictwo zespołu, zawierające 21 kawałków zagranych w nieco ponad pół godziny. Najbardziej znane utwory z tej płyty to “Vampire State Building”, “Radio Schizo”, “Pig in a blanket” i “Alice crucifies the paedophiles”. Teksty na tym albumie w połowie były pisane jeszcze przez Granta, jednak część z nich była już autorstwa Nicka i generalnie trudno doszukiwać się w większości z nich jakichś politycznych treści. Płyta odniosła spory sukces i dotarła do trzeciego miejsca w brytyjskiej liście wydawnictw niezależnych; niestety po jej wydaniu zespół przestał udzielać się koncertowo w związku ze zdiagnozowaniem raka u Granta Matthewsa. Do czasu wydania “Death Church” zespół zagrał łącznie 26 koncertów.

Po wydaniu “Death Church” słowo o zespole ucichło na kilka lat – aż do roku 1987, kiedy to niespodziewanie został nagrany zupełnie nowy album – “Cacophony” (w międzyczasie został wydany jedynie winyl, na którym zebrano dwie pierwsze EP-ki zespołu). Tym razem panowie pojechali po całości – 30 kawałków, 42 minuty i coraz więcej mroku. Zdecydowanie widać tu zwiększające się wpływy grania deathrockowego, dostajemy też całkiem urozmaicone partie wokalne – Blinko wrzeszczy, wygłupia się i śpiewa swoje pokręcone teksty. Tytuły utworów mówią same za siebie: “The horrors in the museum”, “The evil clergyman”, “Imps of the perverse”, “Gentlemen prefer blood”… Tu już nie ma miejsca na mniej lub bardziej wydumane problemy trapiące społeczeństwo, pozostaje sam horror i makabra. Nie ukrywam, że jest to moja ulubiona płyta Rudimentary Peni, którą uważam za opus magnum zespołu. Nią też kapela zamyka lata osiemdziesiąte i powraca dopiero w roku 1995, wraz z concept-albumem “Pope Adrian 37th Psychristiatric”.

Rudimentary Peni 1Wspomniałem wcześniej o chorobie psychicznej lidera zespołu i jego alter ego – papieżu Adrianie XXXVII. Obsesja, jak widać, przybrała na sile i Nick zaczął snuć plany napisania całego albumu poświęconego tej postaci. Większość materiału została napisana przez Nicka jeszcze podczas jego pobytu w szpitalu psychiatrycznym i należy przyznać, że udało mu się przekuć swoje szaleństwo na muzyczną formę. Poszła za tym kolejna zmiana brzmienia – zespół odszedł od krótkich, szybkich utworów w stronę większej złożoności kompozycji, co przełożyło się na ilość kawałków zamieszczonych na płycie – tym razem jest ich jedynie dwanaście. Część z nich jednak, jak np. “Vatican’t city hearse”, spokojnie mogłaby się znaleźć na “Death church” lub “Cacophony”. Dodam jeszcze tylko, że przez cały czas trwania płyty, w tle każdego z utworów, słyszymy zapętlone słowa “Papus Adrianus”. Trudno porównać ten album do czegokolwiek innego, choć wydaje mi się, że określenie “Bauhaus kowerujący Discharge” byłoby dość trafne. Nie ulega wątpliwości, że ten album to dzieło szaleńca…

“Pope Adrian 37th Psychristiatric” to ostatni jak dotąd pełnowymiarowy album Rudimentary Peni. Trzy lata po jego wydaniu ukazała się EP-ka „Echoes of Anguish”, która muzycznie okazała się powrotem do brzmienia z początków kapeli – szybkich, krótkich, agresywnych utworów. Od tego czasu zespół regularnie raczy swoich fanów takimi wydawnictwami – kolejnymi EP-kami były „The Underclass” z 2000, „Archaic” z 2004 i „No more pain” z 2008 roku. Na tym kończy się jak na razie historia Rudimentary Peni, ale możemy mieć pewność, że ten nieprzeciętny zespół z pewnością jeszcze niejednokrotnie nas zaskoczy.

Dyskografia:

EP

Rudimentary Peni EP (7”), Outer Himalayan, 1981
Farce EP (7”), Crass Records, 1982
The EPs of RP LP (zawiera dwie pierwsze EP-ki), Corpus Christi, 1987 (reedycja na CD w 1994)
Echoes of Anguish EP (CD/12”), Outer Himalayan, 1998
The Underclass EP (CD/7”), Outer Himalayan, 2000
Archaic EP (CD/10”), Outer Himalayan, 2004
No more pain EP (CD/12”), Outer Himalayan, 2008
Pełne albumy

Death Church LP, Corpus Christi, 1983 (reedycja na CD w 1994)
Cacophony LP, Outer Himalayan, 1987 (reedycja na CD w 1993)
Pope Adrian 37th Psychristiatric CD, Outer Himalayan, 1995

Michał Karpowicz