Skoro już jesteśmy w krainie kangurów… Jeśli nie znacie Pleasure Symbols to koniecznie się zapoznajcie. Co prawda konwencja dwuosobowych kapelek plumkających smuty na syntezatorze i jakimś instrumencie towarzyszącym jest już mocno wytarta, ale ten band to w 150% prawilny gotyk i granie pierwszego sorta. Póki co panie wydały ledwo cztery kawałki (dwa kawałki z epki już pojawiły się wcześniej na singlu, tyle że w bardziej srogich, lołfajowych aranżacjach), i właśnie rozpoczęły trasę promującą debiutancki krążek. Mam nadzieję że nie trzeba będzie czekać długo na następny materiał.