Nina Hagen – Revolution Ballroom

Nina Hagen - Revolution BallroomKilkanaście lat temu sam musiałem szukać, niemalże na oślep nowej, interesującej muzyki i w sklepach muzycznych, gdzie królowały wtedy kasety magnetofonowe, niezwykle często sugerowałem się wyglądem okładki. Tak było i w tym przypadku. Widok bladej gotki w fantazyjnej fryzurze i w seksownym czarnym lateksie zasugerował mi że to musi być kolejny nowoczesny zespół gotycki, pomyliłem się ale nie żałuję… Tak się rodzą odkrycia. Dopiero z biegiem lat, kiedy poznałem inne płyty tej artystki mogę się pokusić o recenzję. Album bardzo zróżnicowany. Nie ma tu już praktycznie śladów punka z którego to wywodzi się pani Nina, za to hardrock wyraźny w utworze tytułowym, blues (Gipsy Love), country (Right On Time), a nawet hinduskie ragi w utworze Omhaidakhandi śpiewanym zresztą w niezwykłym języku jakim jest sanskryt. I tu warto wspomnieć, że wielokrotnie pojawiające się w piosenkach Niny tajemnicze słowa “Ohm Namah Shivaya” to też sanskryt, a dokładniej stara hinduska mantra ku czci boga Shivy. Sama Nina Hagen, jak się okazuje, prywatnie jest wyznawczynią Shiva-Babaji’ego, mieniącego się prawdziwym wcieleniem tego boga na ziemi. Ile w tym prawdziwego zaangażowania, a ile przemyślanego zabiegu reklamowego tego naprawdę nie wiem, ale miło posłuchać takiego kulturowego melanżu wschodu z zachodem. Interesujące jest również połączenie aborygeńskiego instrumentu Didiridoo z harmonijką ustną w przebojowej piosence o Piratach i brzmi to jak ilustracja muzyczna do jakiegoś filmu na ten temat. Cała płyta utrzymana w radosnym i frywolnym nastroju doskonale nadaje się jako pobudka dla tych, którzy mają trudności z porannym wstawaniem. Nina Hagen bardzo lekko i swobodnie porusza się między tak odmiennymi gatunkami muzycznymi, dzięki niezaprzeczalnemu talentowi i paraliżującej barwie głosu, którego nie powstydziłaby się np Violetta Villas, bo lawiruje od mezzosopranów poprzez alty i falsety, aż do męsko brzmiących barytonów. Innym atutem Niny Hagen jest wszechobecne poczucie humoru zauważalne w absurdalnych, a czasem nieco głupawych tekstach piosenek śpiewanych dodatkowo wyjątkowo “kwadratową” angielszczyzną rodem z XIII. Stoleti z wyrrrraźnym, twarrrrdym “errrrrrrrrrrrrr”, co chyba jest już jej wizytówką. Jednej piosenki nawet się nauczyłem na pamięć, bo fajna jest…

Gothfryd

Nina Hagen – “Revolution Ballroom” – Mercury 1993