“Dead Pool Rising” to drugi album w dorobku NFD, tym którym spodobał się poprzedni album zespołu i tym razem nie poczują się zawiedzeni. Zespół na najnowszym krążku, podobnie jak i na “No Love Lost”, czerpie pełnymi garściami z muzyki Fields Of The Nephilim, robiąc to oczywiście na swój własny sposób, jednak to co robi NFD jest znacznie łatwiej przyswajalne od muzyki Fieldsów. Dla jednych może to być wadą, dla innych zaletą.
Na “Dead Pool Rising” usłyszymy wiele balladowych kompozycji, wśród 9 utworów znajdziemy to do czego już NFD nas przyzwyczaiło, spokojne “bujające” gitarowe brzmienie z przysłowiowym pazurem, niepokojący, przepełniony melancholią klimat. Na nowym krążku słychać także mniej metalowych naleciałości, muzyka zyskała bardziej rockowego charakteru, mimo że Bob ciągle śpiewa z typową “metalową” manierą, to już tutaj to tak nie przeszkadza w słuchaniu jak na poprzednim albumie zespołu. “Dead Pool Rising” jest bardzo spójnym, dopracowanym albumem, wszystko jest tutaj dobrane w odpowiednich proporcjach, zdecydowanie lepiej niż na “No Love Lost”. Można zatonąć w dźwiękach tej muzyki bez pamięci. Ten krążek to kolejna świetna propozycja na zimne bezsenne noce.
NFD – “Dead Pool Rising” – Jungle-Records 2006