New Model Army to zespół, który darzę szczególnym sentymentem i każda wydawana przez nich płyta stanowi dla mnie niebywałe wydarzenie. Ich muzyka, zaangażowane teksty i ekspresyjne wykonania wokalne chwytają za serce i nie pozwalają człowiekowi przejść obojętnie obok tego zespołu. Mimo że na scenie są już od tylu lat to ich muzyka właściwie nic się nie zmieniła. Można czynić z tego zarzut jednak w ich przypadku to niezaprzeczalna zaleta. Zresztą po co zmieniać coś co jest dobre? No właśnie. Cieszą zatem ich koncerty, cieszy i muzyka.
Płyta “Carnival” zebrała skrajnie różne recenzje. Jedni chwalili konsekwencje, inni narzekali, że to już nie to i wracali do słuchania “Thunder And Consolation”. Niniejszą recenzją nie chcę nikogo nawracać, jednak “starą gwardię” nakłaniałbym do uważniejszego wsłuchiwania się w nowe produkcje panów z NMA. Zapewniam, że najwytrwalsi zostaną nagrodzeni.
Rozpoczynając przygodę z “Carnival” radzę uzbroić się w cierpliwość bowiem czas spędzony z tą muzyką przypominać będzie raczej przeprawę przez gęstą dżunglę niż spacer po lesie. Tu nic nie jest proste, tu nie ma ewidentnych przebojów, jest za to duża dawka solidnej muzyki, której warto poświęcić czas. Nie będę was okłamywał, że to płyta wybitna, najlepsza w ich dorobku czy coś w tym guście, bowiem tak nie jest. Niemniej New Model Army nie schodzi tutaj poniżej pewnego poziomu prezentując utwory, które ujmy im na pewno nie przynoszą. Może panowie z NMA nie strzelają tu w sam środek tarczy, ale też nie pozwalają sobie na jakieś ewidentne gnioty. Równy poziom płyty sprawia, że nie musimy posługiwać się pilotem, bowiem nic tu nie jest wymęczone i raczej wzbudza w słuchaczu ciekawość niż wywołuje zniesmaczenie. Każdy utwór ma coś interesującego do zaproponowania więc nie będę silił się na rozbieranie ich na części pierwsze. Warto zwrócić szczególną uwagę na takie kawałki jak: “BD 3” (żar w głosie i motoryka tak przeze mnie lubiana u NMA), “Prayer Flags” (z cudownie śpiewnym refrenem, zwłaszcza w wykonaniu zespołowym), “Carlisle Road” (nastrojowe uspokojenie), “Red Earth” (początkowe trzy minuty trochę za bardzo monotonne, za to końcówka to mistrzostwo świata), “Too Close To The Sun” (obok “Prayer Flag” mój drugi faworyt w zestawie) oraz “Island” (posłuchacie, zrozumiecie).
Reasumując. Jeśli ktoś szuka przebojów i lekkiej rozrywki to niech trzyma się od tej płyty jak najdalej. W takich kategoriach nie ma ona wiele do zaproponowania. Jeśli jednak lubicie wyzwania, cudowne uczucie zwycięstwa odczuwane po sforsowaniu trudnej płyty i zapach napalmu o poranku to koniecznie musicie podjąć rękawicę rzuconą przez New Model Army.
Jakub “Negative” Karczyński
New Model Army – “Carnival” – Attack Attack (Records) Ltd. 2005