Mass Kotki to warszawski projekt, który w bardzo szybkim czasie zyskał sporą popularność nie tylko na krajowej scenie muzycznej. Atutem grupy jest proste, ale chwytliwe brzmienie, prześmiewcze, pełne ironii teksty i rewelacyjne koncerty. “Chodź zobaczyć” – pierwszy długogrający album duetu – wniósł sporo świeżości do polskiej muzyki, a przede wszystkim gwarantował świetną zabawę. Pięciolecie swojej działalności Katiusza i Ala postanowiły uczcić kolejną płytą – w maju tego roku ukazał się krążek zatytułowany “Miau Miau Miau”.
Pierwsze, co przypadło mi do gustu jeszcze przed odsłuchaniem wydawnictwa, to rewelacyjna oprawa graficzna, autorstwa Kasi Niemiro – kontrast czerni z czerwienią i świetna zabawa rysunkiem przykuły moją uwagę. Po włączeniu odtwarzacza było jeszcze lepiej – od pierwszej sekundy ostra, rock’n’rollowa jazda z typowym dla Mass Kotek wykrzyczanym wokalem. Drugie nagranie tylko potwierdziło, że mamy do czynienia z potężną dawką energii i dynamiki, także w warstwie tekstowej. Proste liryki, nieskomplikowane rymy, idealnie oddające istotę twórczości warszawskiego projektu: “Budzę się rano, na nogach mam siniaki/znów tańczyły ze mną wszystkie ściany {…)Rock’n’roll nas bardzo lubi – kochanie, my właśnie tak żyjemy!”. Czego chcieć więcej? Materiał jest agresywny, bezkompromisowy i – co najważniejsze – wcale nie głupi w swojej prostocie. Teksty bardzo często w trafny i satyryczny sposób oddają otaczającą rzeczywistość. “Czasami, jak oglądam jakiś muzyczny kanał, lub też telewizyjny show z gwiazdami, to mnie aż mózg i uszy bolą – banał, który się tam leje hektolitrami… W kółko te same miny i te same twarze, te same wielkie słowa. Mass Kotki są po to, żeby odreagować, zarówno dla nas, osób tworzących, jak i dla ludzi, którzy też mają dość popowej szmiry. Muzyka jest rzemiosłem dla artystów, a nie produktem z fabryki” – powiedziała Katiusza podczas naszej rozmowy. I faktycznie, “Miau Miau Miau” pokazuje, że duet w żaden sposób nie nastawia się na robienie kariery, jest autentyczny i tworzy ze swobodą, bawiąc się na całego swoimi dźwiękami. Ciekawe jest też rozmieszczenie utworów na płycie – pierwsze to szybkie, gitarowe granie, następnie pojawiają się kawałki oparte przede wszystkim na syntezatorach, a nagrania zamykające wydawnictwo w rewelacyjny sposób podsumowują wszystko, łącząc punk z elektroniką. Polecam zwłaszcza “Forever 18” z genialnym tekstem i charakterystyczną dla zespołu łamaną angielszczyzną, oraz “5-10-15” którego warstwa liryczna również powala na łopatki (“Masz dwadzieścia lat i chcesz być gwiazdą rocka, masz dwadzieścia pięć i chcesz być gwiazdą rocka, masz trzydzieści lat i chcesz być gwiazdą rocka, masz trzydzieści pięć i chcesz być gwiazdą rocka – znów ci zabrakło papierosów”). Warto również zwrócić uwagę na “Sweet Melody”, któremu przewodzi pulsujący beat.
“Miau Miau Miau” potwierdziło, że Mass Kotki to projekt, w który warto zainwestować – inteligentny, a przy tym rozrywkowy i niezbyt trudny w odbiorze. Tempo nie jest aż tak szalone i zwariowane, jak na “Chodź Zobaczyć”, ale melodie nadal wpadają w ucho i zostają w nim na długo.
Mass Kotki – “Miau Miau Miau” – Pasażer 2008