Live Not On Evil pochodzą z Filadelfii. Grają ciężkiego (ale nie metalowego!) deathrocka i kładą w swych utworach nacisk zarówno na melodię, jak i mroczną atmosferę. Podejrzewam, że ich brzmienie wielu osobom może skojarzyć się z Samhain – duch legendarnego zespołu Glenna Danziga unosi się tu nad większością utworów. Niekiedy słychać bardziej nowoczesne podejście do takiego grania – coś w stylu Son Of Sam, czyli supergrupy składającej się z byłych członków Samhain i Danzig, wspomaganych wokalnie przez Davey Havoca z AFI. To jednak raczej luźne skojarzenie, bo Live Not On Evil nikogo nie kopiują, a raczej tworzą własne kawałki na bazie tego, co zaczął tworzyć Danzig po rozpadzie Misfits. Dziwi mnie trochę, że zespół jest bardzo słabo znany, bo recenzje, jakie zebrał “Next time nail it shut”, powinny zapewnić mu dozgonną popularność. Dobrze rozłożone proporcje między melodią, ciężarem i klimatem zadowoliłyby nie tylko fanów deathrocka – być może to ten swego rodzaju “uniwersalizm” i niezamykanie się w jednej, konkretnej szufladzie tak zadziałał?
Jeśli komuś nie przeszkadza cięższe podejście do deathrocka, to warto dać temu zespołowi szansę, tym bardziej, że obydwie ich płyty są dostępne w Polsce w ludzkich cenach (rozprowadza je Maniak). Od trzech lat trochę jest o LNOE cicho, ale jestem pewien, że ten album to nie jest ich ostatnie słowo.
Live Not On Evil – “Next Time Nail It Shut” – Wydanie Własne 2004