Ta płyta, nagrana w ubiegłym roku podczas pobytu Killing Joke w Hiszpanii, to pierwsze nagrania tej legendy post-punka w oryginalnym składzie od 1982 roku, czyli od czasu ukończenia płyty “Revelations”. “Duende” nie zawiera żadnych premierowych utworów, jednak jest albumem ze wszech miar wartym uwagi. Znajdują się tu przede wszystkim kawałki napisane na samym początku istnienia zespołu, znane z pierwszych płyt i singli, lecz nie tylko – mamy tu również po dwie pozycje z albumów “Night time” (“Love like blood” i “Eighties”, a jakże!) i “Pandemonium”. Wszystko zostało nagrane metodą “na setkę”, bez żadnych powtórzeń i poprawek – dzięki temu materiał brzmi mocno, surowo, a najstarsze utwory, takie jak “Requiem” czy “The wait”, uzyskują tu nowy wymiar i dodatkową moc. Oryginalnych wersji co prawda nie uda im się przebić (bo nic ich przebić nie może), ale naprawdę warto posłuchać tej płyty i potraktować ją nie tylko jako ciekawostkę. “Duende” to po prostu bardzo dobry album, który pokazuje, że Killing Joke wciąż się trzyma i ma się nadzwyczaj dobrze jak na zespół o trzydziestoletnim stażu. Wysoki poziom tego wydawnictwa pozwala mi wysnuć przypuszczenia, że nadchodzący nowy album zespołu, o którym mówi się tu i ówdzie od jakiegoś czasu, także będzie pozycją interesującą, której celem nie będzie jedynie odcinanie kuponów od dawnej sławy. Killing Joke po prostu wciąż rządzi!
Michał Karpowicz
Killing Joke – “Duende – The Spanish Session” – Killing Joke Records 2008