Joy Disaster – wywiad

Joy Disaster to zespół, którego nie trzeba chyba przedstawiać większości czytających. Pochodzący z Nancy muzycy serwują energetyczną i przebojową mieszankę punka, post-punka, rock’n’rolla czy też zimnej fali – zespół zdążył już zdobyć międzynarodowe uznanie jako jeden z przodujących na francuskiej undergroundowej scenie. Joy Disaster ma na koncie dwa albumy studyjne, setki koncertów, i wielu oddanych fanów we Francji i poza jej granicami. Niedługo panowie ponownie zawitają do naszego kraju w ramach trasy promującej nowy album, tak więc postanowiliśmy skorzystać z okazji, i zadać parę pytań liderowi zespołu, Nico…

Bat-Cave.pl: Jakie były początki Joy Disaster i co było główną przyczyną założenia przez was zespołu?

Nicolas Rohr: Joy Disaster powstało pod koniec 2004 roku; na początku ja na gitarze i wokalach, a Franz na basie.. Wcześniej byliśmy w zespole Palinka, ale tamten rozdział miał się ku końcowi… Niedługo potem zdecydowaliśmy się założyć nwoy zespół, który dałby ujście naszym rockowym i post-punkowym inspiracjom.

Bat-Cave.pl: Jakie są wasze ulubione zespoły, wasze największe inspiracje? Słuchacie głównie “klasyki” czy raczej preferujecie nowsze brzmienia?

Nicolas Rohr: Ciężko wymienić tutaj kilka zespołów, ale jeśli już, to The Clash, The Cure, David Bowie, Joy Division, Nick Cave, Dead Kennedys i wiele innych, tak starszych jak i nowych zespołów.. zresztą nie ograniczamy się do jednego rodzaju muzyki, lubimy różne rzeczy, od hip hopu do hardcore’u…

Bat-Cave.pl: Zdradźcie nam, jaka dokładnie jest geneza nazwy zespołu?

Nicolas Rohr: Joy Disaster to chęć ujęcia w dwóch słowach zarówno istoty samego zespołu, jak i też ogólniej, naszych osobowości… oczywiście jest też to w jakimś sensie hołd złożony Ianowi z wiadomego zespołu.

Bat-Cave.pl: Jak uważasz, jaka jest różnica między twórczością związaną z waszymi poprzednimi zespołami, a tym co gra obecnie Joy Disaster?

Nicolas Rohr: Cóż, początki były raczej nowofalowo-postpunkowe… a teraz? Wydaje mi się że idziemy w kierunku post rocka, czy ogólniej, indie… ale oczywiście zawsze w naszej muzyce pozostaje ten charakterystyczny, postpunkowy klimat.

Bat-Cave.pl: Ile czasu zajęło wam nagranie debiutanckiej płyty? Czy szlify które zdobyliście w poprzednich zespołach były ważnym czynnikiem?

Nicolas Rohr: Nasz debiut nagraliśmy w dwa miesiące. Zrobiliśmy to praktycznie sami, z perspektywy czasu uważam, że można by poprawić brzmienie utworów “Artemis”, “Lobotomy”, ewentualnie “Human Robots” – nie wyszło to tak “zimno” jak nam się wówczas zdawało… Odnośnie doświadczeń z poprzednimi zespołami, – według mnie nie były one aż tak ważne, jak to, że byliśmy po prostu dobrymi przyjaciółmi, którzy chcieli razem tworzyć muzykę.

Bat-Cave.pl: Wasz drugi album, “Paranoia”, ujrzał światło dzienne niecały rok po debiutanckiej płycie. Jakie widzisz różnice między obydwoma i które z nich są najbardziej słyszalne? Który z nich uważasz za bardziej udany?

Nicolas Rohr: Różnice? Hmmm…. myślę, że nasze podejście do grania zmieniło się w przez ten czas… Ćwiczyliśmy pięć kawałków z drugiej płyty z Malikiem (nasz dawny bębniarz) przez parę miesięcy, ale potem on odszedł… więc album nagraliśmy z użyciem automatu – w sumie to wyszło dobrze, utwory nabrały bardziej “zimnego” kolorytu. Ciężko powiedzieć którą z płyt lubię bardziej, ponieważ one znacznie się od siebie różnią, a poza tym nie słucham naszych nagrań zbyt często, wolę grać na żywo, jest to o wiele bardziej ekscytujące.

Bat-Cave.pl: Jak opisałbyś was jako zespół? Bardziej punkowy, post-punkowy, gotycki, czy może jeszcze coś zupełnie innego?

Nicolas Rohr: Rock’n’roll na scenie, punk za kulisami, post-punk – gdy gramy próby, a jeśli chodzi o nasz styl życia to pewnie funky! Tak w skrócie…

Bat-Cave.pl: Czy Joy Disaster jest tworem znanym środkach masowego przekazu we Francji? Zdarza wam się słyszeć albo widzieć samych siebie w tego typu mediach?

Nicolas Rohr: Szczerze mówiąc jeśli jeszcze można nazwać nas undergroundowym zespołem, to paradoksalnie właśnie we Francji. Jesteśmy dość dobrze znani w Niemczech, Włoszech, czy we wschodniej Europie… Myślę że “odkrycie” Joy Disaster nasz rodzimy kraj ma jeszcze przed sobą, choćby dlatego że większość artykułów jakie o nas pojawiło się w kraju, to materiały w gotyckich zinach, które zaczęły się pojawiać jakieś pół roku po tym jak założyliśmy zespół. Generalnie odnoszę wrażenie że mało kogo we Francji interesuje nasz zespół… Może coś zmienii się przed końcem tego roku, hehe.

Bat-Cave.pl: W jaki sposób tworzycie nową muzykę? Komponujecie improwizując w trasie, czy też zamykacie się w studio i zaczynacie tworzyć od zera na zasadzie “Ok, dzisiaj nagramy to i to, w ten i tamten sposób”?

Nicolas Rohr: Nagrywamy i komponujemy głównie w studio, choć nie odbywa się to w tak uporządkowany sposób… Mamy takie małe wynajęte pomieszczenie w którym robimy co tydzień próby, wtedy też eksperymentujemy z warstwą kompozycyjną utworów. Później, w domu, nagrywam sobie wersje demo do których piszę teksty i one są punktem wyjściowym dla ostatecznego brzmienia naszych piosenek – finalnym krokiem jest powrót do studia i nagranie utworu, czy to na potrzeby albumu, czy do szuflady.

Bat-Cave.pl: Jako że na pewno każdy z was ma odmienną osobowość, przyzwyczajenia itp, czy ciężko utrzymać jest zespół w całości? Czy Joy Disaster ma kogoś takiego jak lider, ktoś za kogo wizją podąża reszta zespołu, czy może wasze relacje są bardziej “demokratyczne” – czy każdy z osobna ma mniej więcej równy wpływ na podejmowanie różnych, w tym pozamuzycznych decyzji dotyczących zespołu?

Nicolas Rohr: W Joy Disaster nasze relacje są jak najbardziej demokratyczne, tym niemniej bez osoby podejmującej ostateczne decyzje byłoby dość ciężko, chociażby dlatego że ponosi ona odpowiedzialność zarówno za te trafne, jak i te mniej trafne, hahaha. Ostatnie słowo zazwyczaj należy do mnie, jestem w pewnym sensie osobą która wypracowuje jakiś kompromis w obrębie zespołu, tak więc przed podejmowaniem poważniejszych kroków w danym kierunku spędzamy dużo czasu rozmawiając ze sobą, aby każdy mógł choćby częściowo się pod taką decyzją podpisać.

Bat-Cave.pl: Z Twojej perspektywy, jak wygląda “scena” we Francji? Czy kapele grające w klimatach post-punkowych, gotyckich, deathrockowych, psychobilly itp. wspierają się, są w jakiejś bliższej komitywie, czy też raczej są to raczej wyizolowane kręgi towarzyskie? Czy jakieś zespoły z tych kręgów uważasz za szczególnie godne polecenia?

Nicolas Rohr: Najsilniejsze i najbardziej widocznie środowisko tworzy scena “garażowa” (cokolwiek miałoby to znaczyć), może też stoner rockowa… Jeśli chodzi o kapele deathrockowe, post-punkowe, czy też ogólnie “gotyckie”… ciężko powiedzieć, ja osobiście nie mam zbyt wielu faworytów w tej kategorii, może poza Charles De Goal, The Cemetary Girls, Dorcel, Varsovie… tak poza tym nie lubię takiego gatunkowego szufladkowania, zwłaszcza że jeśli przyjrzeć się zespołom które wymieniłem – ciężko nie zauważyć że każdy z nich tworzy coś zupełnie odrębnego, wolę już ogólniejsze określenie “underground”… Gotyk, nawet w sensie ogólnym po prostu niezbyt mi pasuje na określenie złożoności brzmienia tych zespołów.

Bat-Cave.pl: Istnieje pewien termin ukuty jakiś czas temu przez ludzi z branży – “Post-Punk Revival” – czy czujecie że ten termin w trafnie opisuje was jako zespół? Udało się wam zauważyć wzrost zainteresowania tego typu brzmieniami, inspirowanymi graniem sprzed ponad dwudziestu lat, czy może też jest to sztucznie napompowane przez dziennikarzy zjawisko?

Nicolas Rohr: Myślę że to raczej zjawisko w kategoriach opisowych, stworzone przez dziennikarzy – post-punk tak naprawdę nigdy przecież nie “skończył się”; wcześniej istniały zespoły które też wplatały te elementy w swoją twórczość – takie jak na przykład Whipping Boy, Smashing Pumkins, Nirvana, Lard, Sofa… Dziennikarze po prostu woleli wymyśleć nową nazwę na coś, co już w jakimś stopniu i tak istniało. Teraz jest sporo zespołów, w których mocno eksponowanym elementem są niskie wokale i nagle mamy jakieś wielkie odrodzenie – ale jak już wspomniałem, to termin ukuty przez dziennikarzy, dla dziennikarzy – ludzie generalnie mają to gdzieś i słuchają po prostu tego co im się podoba…

Bat-Cave.pl: Joy Disaster dużo koncertowało, graliście trasy w wielu różnych krajach… Czy macie jakieś ciekawe wrażenia którymi chcielibyście się podzielić?

Nicolas Rohr: A chodzi Ci o te dobre, czy złe wspomnienia, hahahaha? Z tych dobrych pamiętam podróż z Francji do Oslo w naszym małym samochodzie, to była przede wszystkim świetna zabawa, spotkaliśmy mnóstwo fantastycznych ludzi… generalnie, każda nasza kolejna trasa to wspaniałe przeżycie, spotykamy naszych fanów, promotorów, rozmawiamy z nimi, zawsze możemy liczyć na radę czy pomoc w jakiejś konkretnej sprawie…

Bat-Cave.pl: Z jakimi zespołami grało się wam najlepiej w czasie waszych wojaży?

Nicolas Rohr: Zdecydowanie z ludźmi z Ikon i Frank The Baptist – bardzo wesołe towarzystwo, świetnie się z nimi imprezowało po koncertach…

Bat-Cave.pl: Graliście już w Polsce, a w tym roku odwiedzicie nasz kraj jeszcze dwa razy. Jaka według Ciebie jest polska publiczność?

Nicolas Rohr: Ostatni koncert w Radio Luxembourg był świetny, co ciekawe publika była dość mieszana, a mimo to odniosłem wrażenie że dobrze się bawili.. my zresztą też, bardzo dobrze wspominamy tamten występ. Bardzo się cieszę że w tym roku zagramy ponownie w Warszawie, a potem na Castle Party – będzie świetnie, tego jestem pewien!

Bat-Cave.pl: Dlaczego zdecydowaliście się wydać album koncertowy przez netlabel Zorch Factory? Czy należy uważać go za wasze “oficjalne” wydawnictwo?

Nicolas Rohr: Zdecydowaliśmy się na ten krok, gdyż chcieliśmy, aby ludzie którzy nigdy nie słyszeli nas na żywo, mieli okazję poznać tą stronę zespołu. Ten koncert był bardzo energetyczny i myślę że jest to interesująca pozycja dla naszych fanów.

Bat-Cave.pl: Jaki tytuł będzie miał wasz następny album? Czy uda się wam go zabrać ze sobą w nadchodzącą trasę? Czego możemy się spodziewać po waszym trzecim studyjnym wydawnictwie?

Nicolas Rohr: Nowy album będzie miał tytuł “StäyGätôW”… Ta płyta to zupełnie inna strona naszej twórczości, będzie na niej sporo klawiszy, do chórków zaprosiliśmy wokalistkę Toxic Kiss, Lily Water, staraliśmy się zrobić coś zupełnie odrębnego, bawiliśmy się dźwiękiem i brzmieniem… Całkiem możliwe że nie spodoba się on ludziom którzy lubili nasze pierwsze dwie płyty, w każdym razie, czas pokaże! W czasie trasy będziemy mieli ze sobą tylko CD-R, ze względu na to, że nie mamy teraz funduszy na profesjonalne wydanie…

Bat-Cave.pl: Jakie są wasze plany na przyszłość, gdy już zakończycie swoją trasę?

Nicolas Rohr: No cóż, na pewno będziemy starali się wydać trzeci album na CD i winylu… Jeśli chodzi o mnie, będę starał się sfinalizować naszą trasę po USA w październiku 2009, potem może jeszcze seria koncertów we Francji w listopadzie…w kwestii planów to na razie tyle.

Bat-Cave.pl: Na koniec, czy chciałbyś coś przekazać czytelnikom Bat-Cave.pl?

Nicolas Rohr: Słuchajcie naszych płyt a jednocześnie pamiętajcie, że Joy Disaster najlepiej słuchać na żywo, tak więc pojawcie się na naszych koncertach – mam nadzieję że uda się nam spotkać i wypić parę piw!

Bat-Cave.pl: Też na to liczymy, dzięki za wywiad!