Jako że mam sporą słabość do kapel które inspi… zrzynają z Jesus and Mary Chain, My Bloody Valentine, Lush i innych luminarzy shoegaze’u, czasami biorę jakiś album całkowicie na ślepo i słucham z nadzieją że trafię na jakiś w miarę udany klon “Loveless”, albo przynajmniej kawałek o którym nie zapomnę w ciągu tygodnia. O Joanna Gruesome (zbieżność nazw z pewnym polskim zespołem zapewne przypadkowa) na pewno nie zapomnę prędko. Patent na granie nie jest może wielce oryginalny, ale nie dane mi było jeszcze słyszeć tak udanej mieszanki melodii a’la Beach Boys/JAMC ustawicznie gwałconych wypadającymi z tonacji blastami postpunkowej, czy wręcz po prostu punkowej furii. Na dłuższą metę robi się nieco przewidywalnie, ale niecałe pół godziny debiutanckiej płyty “Weird Sister” mija bardzo szybko. Potężny kopniak energii i fajnych melodii. Jestem na tak.