Dark Side Cowboys to przedstawiciele szwedzkiej sceny goth rockowej, w których twórczości można znaleźć nawiązania do takich nurtów, jak rock progresywny, czy darkwave. Zespół powstał w 1993 roku, a na wydanie swojego debiutanckiego albumu czekał trzy lata. Płyta “The Apocryphal” reklamowana była, jako “muzyczna opowieść w stylu Tolkiena”, co zdradzało zamiłowania muzyków do zjawisk mistycznych, czy tajemniczych. W takim klimacie utrzymane jest również kolejne wydawnictwo – “Disclosure”.
Krążek zawiera piętnaście nagrań. Motyw ciągle jest ten sam – delikatna melodia przeplatana mocnymi fragmentami, szorstki, męski wokal, niekiedy kobiecy głos w tle i połączenie subtelności z pewnego rodzaju grozą. W XXI wieku nie jest to nowością, bo wiele zespołów gra właśnie w taki sposób, ale kilkanaście lat temu było to ciekawym zjawiskiem. Zaletą płyty jest fakt, że do jej nagrania wykorzystano tradycyjne instrumentarium, nie wzbogacone żadnymi elektronicznymi udziwnieniami. Najbardziej wyróżniają się klawisze, które nie pojawiają się na pierwszym planie, za to przykuwają uwagę każdym dźwiękiem, jaki się z nich wydobywa. Doskonale slychać to w “Autumn Song” – moim zdaniem najlepszym kawałku na płycie. Na początku jest spokojnie i nastrojowo, klawisze delikatnie pogrywają, przyprawione pojedynczymi uderzeniami w struny gitary, a następnie nagranie przyspiesza, wokal staje się bardziej agresywny, a w tle usłyszeć można symfoniczny motyw – efekt uzyskany właśnie za sprawą instrumentów klawiszowych. Bardzo popularny zabieg, z którego korzysta się do tej pory.
Nie da się jednak ukryć, że album nie jest idealny – jego głównym minusem jest głos wokalisty. Do momentu, kiedy pan śpiewa naturalnie i w odpowiedniej tonacji, wszystko brzmi naprawdę dobrze. Niestety kompozycje tracą wtedy, gdy wokalista zaczyna wydobywać z siebie dziwne, złowrogie odgłosy, które psują całość. Nie chodzi o to, aby wszystko było przez cały czas spokojne, lecz o to, że taka zmiana tempa i nastroju w prawie każdym z piętnastu nagrań jest po prostu mdła i sprawia, że po kilkunastu minutach album niczym nie zaskakuje. No, prawie niczym, bo miłą niespodzianką jest przedostatnie nagranie, utrzymane w knajpianym klimacie. Takich fragmentów powinno być zdecydowanie więcej.
“Disclosure”. nie jest złym wydawnictwem – posiada naprawdę piękne momenty, jednak nie rozumiem, dlaczego grupa postanowiła je zepsuć tak nieudanymi wstawkami. Mimo wszystko radzę sięgnąć po ten album – albo się go polubi, albo nie, ale na pewno nie można przejść obok niego bez emocji. Proponuję zacząć od kawałka “Summer Part IV”, który jest kwintesencją tego, co urzekło mnie w twórczości Dark Side Cowboys. I jeszcze jedno – trzeba przyznać, że jest to dziwna płyta…
Dark Side Cowboys – “Disclosure” – Moriensis Productions 1997