Dzięki staraniom muzycznych nekromantów z wytwórni Catastrophe Ballet po wielu latach zapomnienia światło dzienne ujrzały nagrania kolejnego znakomitego zespołu. Tym razem przyszła kolej na – wywodzący się z Hamburga – Blue Kremlin. Warto przypomnieć, że największy niemiecki port był w latach osiemdziesiątych ważnym punktem na gotycko-post-punkowej mapie RFN. To tu działał wówczas Geisterfahrer oraz kultowy X-Mal Deutschland, który stał się najbardziej rozpoznawaną gotycką orkiestrą z metką “Made in Germany”. Jednak w odróżnieniu od wspominanych wyżej bandów, Blue Kremlin nie miał niestety tyle szczęścia. W ciągu czterech lat istnienia (1983-87) kapela zdołała zarejestrować tylko jedną, wydaną w niewielkim nakładzie kasetę, nigdy nie zyskując należnego uznania.
Na “debiutanckim” krążku Blue Kremlin obok utworów pochodzących z jedynego oficjalnego wydawnictwa zespołu z 1986 roku, znalazły się również nagrania z występu w hamburskiej Markthalle oraz dwa dodatkowe utwory. Mimo kompilacyjnego charakteru, album już od pierwszego przesłuchania wydaje się wyjątkowo spójny. W dużej mierze jest to zasługa osób odpowiadających za mastering, które umiejętnie odświeżyły muzykę nie pozbawiając jej największego atutu – surowości. Dotyczy to nie tylko numerów koncertowych, ale też i studyjnych. Większą część płyty wypełniają chłodne, post-punkowo gotyckie czady, które z pewnością wywołają szybsze bicie serca u każdego fana takich brzmień. Kawałki takie jak “Wassewürte”, “Basura” czy “Feuerofen” to prawdziwe killery, które spokojnie mogą konkurować ze sztandarowymi hymnami gatunku. Drapieżny i wyrazisty głos wokalistki Tatjany Frank doskonale współgra z zimnymi gitarowymi frazami. Piorunujące wrażenie robi też praca sekcji rytmicznej. Mocarny bas zderzony z hipnotyzującym plemiennym bębnieniem przywodzi na myśl rytuały miejskiego szamanizmu odprawiane w opuszczonej fabrycznej hali. Kapela nie zamyka się w sztywnych gatunkowych ramach i nie boi się muzycznych poszukiwań. Efektem tego jest flirt ze stylistyką nowojorskiej no-wave. Słychać to zwłaszcza na poziomie brzmienia, które jest momentami zgrzytliwe, ponure i przytłaczające. Klimat takich kawałków jak “Blue Chevy” czy “Fallbeil” kojarzy się z dokonaniami pierwszego bandu Lydii Lunch – Teenage Jesus & The Jerks czy Sonic Youth z czasów “Confusion is Sex” lub “Bad Moon Rising”. Z resztą ekipa Thurstona Moore’a to jedno ze źródeł inspiracji, na które powołują się hamburscy post-punkowcy. Pojawiające się na płycie noise’owe dysonanse nie są elementem dominującym, ale stanowią interesujące dopełnienie gotyckiego charakteru całości. Starając się uchwycić specyfikę twórczości Hamburczyków można pokusić się o stwierdzenie, że gdyby dziewczęta z X-Mal Deutschland spędziły kilka miesięcy w Nowym Jorku w pierwszej połowie lat osiemdziesiątych to prawdopodobnie brzmiałyby jak Blue Kremlin.
Płytę polecam przede wszystkim koneserom starego dobrego gotyckiego grania, którzy z pasją pierwszych odkrywców przetrząsają zakamarki Internetu w poszukiwaniu zapomnianych perełek. Nagrania Blue Kremlin to taki zaginiony skarb, który na swoje odkrycie musiał czekać prawie 25 lat. Coś dla siebie znajdą tu również miłośnicy pokręconych no-wave’owych zgrzytów i chropowatości. Biorąc pod uwagę fakt, że “The Collection 1984-86” nie jest wydawnictwem lekkim łatwym i przyjemnym, nie polecam go raczej miłośnikom falowych brzmień spod znaku The Editors czy White Lies. Może się bowiem bardzo szybko okazać, że nie taki ten post-punk miły, gładki i przystępny, jak go w MTV pokazują.
Maciej Macios
Blue Kremlin – “The Collection 1984-1986” – Catastrophe Ballet Records 2009