Beyond Dawn – Pity Love

Beyond Dawn - Pity LovePóźniejsza nieco zmutowana odmiana czegoś co kiedyś mogłoby się zaliczać do coldwave tym razem z Norwegii. Miesza się tu kilka różnych wpływów, nawet takich, które zdawać by się mogło nie można pogodzić,. chociażby wokaliści. Na pierwszym planie Espen Ingierd stylizujący swą manierę wokalną jak Michael Gira ze Swans, drugi wokal grającego również na basie Tore’a Gjedrema to wrzaski podobne do tych które wydają z siebie długowłosi blackmetalowcy. W muzyce też da się słyszeć ten znajomy rodzaj zawodzenia typowy dla wczesnego Swans chociażby w depresyjnym utworze otwierającym album “When Beauty Dies”. Dużo metalowej gitary ale nie na tyle dużo, żeby uznać to za metal. Wybaczmy panom, w końcu to Norwegia, a dla Norwegii metal jest tym czym reggae dla Jamajki. Tym razem strona wizualna nie porywa szczególnie i można by płytkę zwyczajnie pominąć. Czarno-białe zdjęcie kobiety z odwróconą do tyłu twarzą a wszystko przykryte jakimiś zaciekami sprawiającymi, że zdjęcie jest niewyraźne. Miło się słucha piątego kawałka “As The Evening Falters” powolny, dostojny, spokojniejszy od reszty i zdecydowanie bardziej melodyjny od innych, śpiewany na trzy identyczne głosy, tylko tą gitarę pod koniec mogliby sobie chłopaki podarować. oraz balladowy Storm wbrew tytułowi bardzo łagodny, urzekający swą melodią i gitarową partią w stylu Fields of The Nephilim lub The Cure. I na zakończenie jeszcze jeden kawałek zasługujący na uwagę, prawie dziesięciominutowy “Daughter Sunday” wzbogacony partią zagraną na rogu do złudzenia przypominającą Dead Can Dance w utworze “Ascension”.

Gothfryd

Beyond Dawn – “Pity Love” – Candlelight Records 2001