Kolejny niemiecki projekt eksperymentujący połączenia elektroniki ze średniowieczem, tudzież psychodelą, jaką znamy z lat 70-tych. Z tytułu wnioskuję, że to już drugi album tegoż zespołu ale pierwszego nie dane było mi poznać. Nazwa zespołu niewymownie kojarzy się ze sztandarową balladą The Legendary Pink Dots i znajduje to swoje odbicie w warstwie muzycznej. Na początek średniowieczny “Carpe Diem” śpiewany po łacinie do akompaniamentu rogu i akustycznej gitary. Zaraz po nim diametralna zmiana klimatu: transowy i narkotyczny “Mathew And Isis” w którym sporo klasycznego rocka i inny wokalista – Chris Goellnitz, który tym razem po angielsku z idealnym brytyjskim akcentem śpiewa niczym Edward Ka-Spel. Taka przeplatanka klimatów jest nadal kontynuowana, trochę Qntal lub Ataraxia, to znów jakby pobrzmiewały Legendarne Kropeczki. Może album nie poraża i nie zachwyca bo muzyka to trudna do jakiej miłośnicy naszego portalu nie są przyzwyczajeni ale przyznam, że miło się tego słucha i niewątpliwie ma właściwości uspokajające. Nadaje się doskonale jako tło podczas czytania w nocy. A jako reprezentatywny utwór polecam “In The Hiding Room”.
Gothfryd
Bella Donna – “II”- Etage Music 2006