Pink Turns Blue – Ghost

Pink Turns Blue - GhostMelancholijnie i falowo. Przestrzennie i rockowo. Najnowsza płyta Pink Turns Blue prezentuje się bardzo przyjemnie. „Ghost” jest powrotem do korzeni. Powrotem w obrębie jednego gatunku. To wciąż świetne gitarowe dark wave, które zespół uprawia z przerwami od 1985 roku. Trzeba przyznać, że przez ten czas zmienili się niewiele i chwała im za to.

Poprzedni album „Phoenix” (2005) popchnął zespół w kierunku bardziej przebojowego grania. Pojawiły się porównania do Paradise Lost (z okresu fascynacji DM) czy wręcz „nowej” Apoptygmy Berzerk. Jakoś ostrzej brzmiały gitary, elektronika też była drapieżniejsza. Całość idealnie nadawała się na parkiet.

„Ghost” jest natomiast płytą na długie jesienne wieczory. To zbiór nagrań przepełniony emocjami. Rewelacyjne są dźwiękowe plamy i tła generowane przez syntezatory. Jest w tej żywej muzyce coś sennego, onirycznego. Gitary są gdzieś tam z tyłu. Na pierwszym planie oczywiście wokale Mica Jogwera, czasem z małą pomocą Brigid Anderson. Do tego falowy bas i automat perkusyjny. Oto przepis znany z najlepszych płyt i najlepszych utworów zespołu.

Począwszy od niekwestionowanego hitu „Can’t be love” przez „Walk away” czy „True Love (After All)” nowe piosenki przypominają o sile przekazu i zdolnościach PTB w tworzeniu klimatu. Spokojniejsze “Biding Our Time”, “If Love Could Change This World”, “Last Day On Earth” łapią za serce. Pobrzmiewają echa The Chameleons, The Cure, Clan of Xymox, The March Violets a nawet Depeche Mode. Coś w tej płycie hipnotyzuje i każe jej słuchać od początku do końca. Najlepszym rozwiązaniem jest potraktowanie “Ghost” jako pewnej całości, historii rozłożonej na 11 utworów. Zdecydowanie rekomendacja!

Jest nawet taka książka, do której „Ghost” mógłby być ścieżką dźwiękową. „Człowiek, który śpi” francuskiego nowelisty Georgesa Pereca. Również polecam.

Pink Turns Blue – “Ghost” – Orden/Strobelight Records 2007