Debiutancki album Amerykanów ze Seattle, ale grających wyjątkowo po europejsku. Nazwa zespołu bardzo adekwatna, muzyka płynąca z krążka otula nas jak czarne włochate odnóża pająka i zabiera w podróż do krainy horrorów. Swoim stylem przypomina to do złudzenia Bauhaus, przede wszystkim poprzez podobny do barwy Petera Murphy’ego, niski, lekko chrapliwy głos Christophera Gladisa. Choć nie jest on na pewno identyczny bo trąci nietoperzastym falsetem typowym dla Andi Sexganga, Lucasa Lanthiera z Cinema Strange oraz dramatycznym lamentem a’la Sopor Aeternus. Fascynację Bauhausem zdradza cover Muscle In Plasic wykonany bardzo dobrze ale zbyt bliski oryginałowi co najczęściej można zarzucić coverom. Polecam także utwór Ballena, powolny i mroczny jak Hollow Hills, lub upiorny i ekspresyjny Euthanasia praktycznie wykrzyczany, ale głosem spotęgowanym przez echo, jak duch topielca ze studni. Black Atmosphere nie jest szczególnie oryginalny bo porusza się utartymi szlakami wyznaczonymi przez najpopularniejsze londyńskie grupy gotyckie lat 80-tych ze stajni Batcave. Z drugiej strony to czyż w obrębie gotyku można znaleźć lepsze inspiracje? Szczególnie dobrze się tego słucha nocą.
Gothfryd
Black Atmosphere – “Redeem” – Darkside Records 1994