Nie tak dawno Woodraf spytał mnie czy nie napisałabym jakiegoś artykułu na temat Fields of the Nephilim. Stwierdziłam, że to niegłupi pomysł, niemniej jednak pisanie jakiejś biografii czy też historii zespołu uważam za kompletnie bezsensowne, jako ze inni już dawno to zrobili i każdy zainteresowany internauta bez trudu odnajdzie tego typu informacje na którejś ze stron poświęconych zespołowi. Postanowiłam więc skoncentrować się na tym co mnie osobiście fascynuje i pochłania, co od dłuższego czasu stanowi nieodłączną część moich myśli, czyli na historiach zawartych w muzyce F.o.t.N.
Kiedy podczas mroźnych zimowych nocy, gdy porywisty wiatr świszczał za oknem nawiewając czasami płatki śniegu na parapet (mam cholernie stare i nieszczelne okna), nie zważając na palce prawie przymarzające do klawiatury, zagłębiałam się we wszystko cokolwiek znalazłam w sieci odnośnie zespołu (głównie tekstów bo to interesowało mnie najbardziej) lub też w różnorakich dziwnych stanach wpatrywałam się bez końca w teledyski (często bardziej migające lub rozmyte niż są w rzeczywistości , za sprawą mego przedpotopowego monitora i ogólnej fazy), zauważyłam, że poszczególne motywy łączą się i splatają w jedną bardzo rozbudowaną opowieść. Sporo czasu zajęło mi połączenie wszystkiego w jakąś w miarę spójną całość, choć czuję, że nadal pozostało jeszcze wiele do odkrycia. Niemniej jednak spróbuję opisać to co do tej pory rozpracowałam (oczywiście na tyle na ile jest to możliwe, jako, ze na niektóre rzeczy zwyczajnie brakuje mi słów, natomiast inne pragnę pozostawić tylko dla siebie).
Na pierwszy rzut postanowiłam wziąć najgłówniejszy z motywów, czyli Nephilim. Tym razem będzie to coś na kształt pseudo-artykułu, później być może zdecyduję się na formę opowiadania, która jest mi zdecydowanie bardziej bliska. Kim więc są tajemniczy Nephilim – Nefilim (obie nazwy są w istocie tym samym, różnią się jedynie transkrypcją), którzy stali się przewodnią ideą całej twórczości Carla? Trudno udzielić jednoznacznej odpowiedzi.
Sam Carl jest cholernie oszczędny w wypowiedziach dotyczących swojej muzyki i tekstów. Swoje przesłanie kieruje raczej do „wybrańców”, którzy potrafią sami odkryć treść zawartą w dźwiękach, słowach, obrazach (strona wizualna też jest tu niezwykle ważna) a także gdzieś poza czy też pomiędzy nimi. Owo odkrywanie, jakkolwiek niezwykle fascynujące i wciągające, wymaga jednak pewnej wiedzy, zwłaszcza dotyczącej symboliki zaczerpniętej z różnorakich inspiracji Carla (w tym względzie bardzo pomogły mi artykuły niejakiego pana Urshanaba /linki dodam w najbliższej przyszłości, bo dziś coś strona nie raczy działać, ewentualnie służę kopiami które mam w komputerze/ do których odsyłam wszystkich zainteresowanych), oraz swoistej intuicji i empatii, gdyż owe symbole u Carla nie zawsze oznaczają dokładnie to, co w źródłach z których zostały zaczerpnięte, są raczej sposobem na ogarnięcie i przekazanie czegoś co sam „widzi” i odczuwa.
Tak więc czując się jednym z „wybrańców”, którym udało się zatrybić o co w tym wszystkim chodzi, spróbuję uchylić rąbka nephilimowej tajemnicy i mam nadzieję, że Carl nie będzie mnie za to prześladował w snach 😉 (Choć z drugiej strony mogłoby być to nawet całkiem ciekawe…)
Jedna rzecz jest pewna – pochodzenie samego terminu. Carl zaczerpnął go z Biblii z księgi Genesis. Początki całej historii sięgają jego dzieciństwa. Jako, że pochodzi z bardzo religijnej rodziny był wręcz zmuszany do czytania owej księgi. Przypadkiem znalazł fragment opowiadający o narodzinach rasy Gigantów, potomków upadłych aniołów i ziemskich kobiet i zafascynowała go ta idea (tym bardziej, że dorośli mówili, że tego akurat nie powinien czytać). Jako dziecko odczuwał też obecność duchów a ponoć nawet nawiedzili go nieziemscy przybysze, których nazwał sobie właśnie Nephilim. Idąc dalej tym tropem owi Nephilim byliby bardziej przybyszami z innego świata (czy też po prostu innej galaktyki) niż stricte biblijnymi „potworami”.
Biorąc jednak pod uwagę fascynację Carla kulturą sumeryjską widziałabym jeszcze jeden aspekt. Otóż spotkałam się z teoriami głoszącymi, że wielkie starożytne cywilizacje były sprawką kosmitów, którzy nauczyli ludzi różnych ciekawych rzeczy (stąd np. tak fascynujące budowle). Ludzie ci z kolei traktowali owych przybyszów jako swoich bogów. Tak więc Nephilim mogliby być również bóstwami z prastarej Sumerii.
Kolejnym aspektem jest specyficzna zdolność owych Nephilim do zakorzeniania się w ludzkiej jaźni w stanach zwiększonych napięć nerwowych. Niektórzy twierdzą, że o to właśnie chodzi w utworze „Moonchild”, że symbolizuje on inkarnację „nephilimowej duszy” w ludzkie ciało. Składając to wszystko do przysłowiowej kupy, wyłania się następująca wizja (przy czym zastrzegam, że jest to moja własna interpretacja i niekoniecznie musi być ona „właściwa”). Dawno, a nawet bardzo, bardzo dawno temu przybysze z innego świata zstąpili na ziemię dając początek rasie ludzkiej (być może wynikowi eksperymentu genetycznego) oraz pradawnym cywilizacjom. Zapewne byli istotami znacznie wyżej rozwiniętymi a więc posiadającymi nadludzkie, czy też boskie(w ludzkim ujęciu) moce. W końcu jednak wymarli, gdyż być może w ziemskich warunkach nie mogli się rozmnażać. Być może również próbowali krzyżować się z ludźmi lecz wynikiem tegoż byli jacyś potworni mutanci pustoszący ziemię(coś jak Nephilim z Biblii).
Być może to sami ludzie stali się przyczyną ich wyginięcia (człowiek to taka perfidna istota, niejeden gatunek zdolna wytępić). Nie odeszli jednak zupełnie. Owszem stracili fizyczne ciała ale ich dusze pozostały zawieszone lub zamknięte gdzieś w jakiejś bliżej nieokreślonej przestrzeni (fields). Widzą i czują co się dzieje na Ziemi i szlag ich trafia gdy patrzą na ludzkie poczynania. Niestety nie mając fizycznego ciała nie bardzo mogą oddziaływać na świat materialny. Mogą co najwyżej oddziaływać w sposób energetyczno-mentalny (jak wszelkie inne duchy) i próbować coś przekazać osobom bardziej wrażliwym na tego typu niematerialne emanacje (a Carl niewątpliwie jest taką osobą i otwarcie przyznaje się do szamanizmu i okultyzmu) lub też inkarnować się w ludzkie ciała!
Tak czy inaczej Nephilim pragną powrócić na ziemię by naprawić to co im nie wyszło. Zniszczyć samorozpładniającą się ludzką bezmyślną masę, zagrażającą nie tylko sobie ale i całej planecie. Przetrwają tylko nieliczni, choć niekoniecznie w obecnym fizycznym kształcie, dając początek nowej erze, światu bez wielkich monoteizmów, sztucznych podziałów, nienaturalnych praw, nakazów, zakazów i zakłamanych prawd i fałszywej moralności (czemuś na kształt Crowleyowskiej Ery Horusa)…
SheilienN